Uzależnienie od rodzica

Boję się. Cały czas się boję. Z różną intensywnością. Najbardziej boję się tego, że coś jest tacie, ale mówi, że wszystko jest w porządku. Czasami mam wrażenie, że moja hipochondria kręci się tylko wokół mnie i mojego taty. Nie wiem dlaczego akurat on, może dlatego, że mama odeszła i nie chcę stracić i jego? Może dlatego, że jest już w wieku w którym zdarzają się różne zdrowotne sytuacje? Nie wiem, ale zdecydowanie nie jest to normalne.
Kiedy dziecko czuje się zagrożone nie opuszcza rodzica. Dziecko ze zdrowym poczuciem bezpieczeństwa spokojnie eksploruje świat, a czasami nawet i ucieka żeby pobyć trochę w samotności. Jestem dorosła, a widzę, że ciągle kręcę się w pobliżu. Dzwonię, piszę, odwiedzam, tak jakbym chciała widzieć cały czas że wszystko jest w porządku i dopiero wtedy mogła zająć się własnym życiem. Widzę, że moje "poczucie zagrożenia" zmniejsza się po spędzonym wspólnie z tatą czasie, a rośnie jak tata jest smutny lub gdy jakiś czas nie mamy kontaktu. Jakiś czas = 1 cały dzień. Nie jest to normalne, prawda? Niektórzy nie rozmawiają z rodzicami po kilka dni (mówię tu o normalnych, dobrych relacjach). Nie ma nic złego w dobrym kontakcie z rodziną, problem zaczyna się jednak pojawiać kiedy zaczyna wyglądać to jak uzależnienie. Coś w stylu "nie mogę być spokojna kiedy nie rozmawiamy jakiś czas, muszę wiedzieć wszystko co się u ciebie dzieje bo inaczej boję się, że dzieje się coś złego."
Sick