top of page

Rozrywająca tęsknota



Od jakichś dwóch tygodni intensywnie śni mi się Mama. Czasami mi się śniła, ale nie prawie co noc przez tak długi czas. Zastanawiałam się dlaczego, co się takiego dzieje we mnie? I prawie za każdym razem śni mi się tak samo: choruje i ja się zastanawiam dlaczego jak ona przecież od dwóch lat nie żyje. I dlaczego muszę przez to przechodzić jeszcze raz jak to się już wszystko wydarzyło i nie dam rady psychicznie znieść tego ponownie. Do tego śni mi się w straszny sposób, tzn. jest dla mnie niemiła, czasami okrutna, traktuje mnie jak służącą, śmiecia. W rzeczywistości tak nie było, mama mnie bardzo kochała i nigdy nie traktowała mnie w taki sposób. Dlaczego więc mi się tak śni? Dzisiaj to była przesada. Śniło mi się, że dowiedzieliśmy się, że wyniki nie są takie złe i że uda się Mamę wyleczyć. Tak strasznie się ucieszyłam, poczułam ogromną ulgę, radość i się obudziłam. Znów znalazłam się w tej rzeczywistości w której nie ma jej, nie ma mojego domu. Mam swoje mieszkanie od kilku miesięcy, ale to nie to samo.


Mój dom w którym czułam się najlepiej i najbezpieczniej już nigdy nie wróci. Dom w którym mieszkałam z mamą, do którego zawsze mogłam wrócić kiedy wyprowadziłam się i ruszyłam w dorosłe życie. Straciłam go tak nagle, byłam tak zaaferowana stanem zdrowia Mamy i jej odejściem, że nie pomyślałam o domu, co jest oczywiste w takiej sytuacji. Nawet nie przyszło mi to do głowy, że po jej odejściu stracę też dom. Próbowałam raz tam przenocować, ale to była jedna z najgorszych nocy mojego życia. Ogromny strach, pustka, poczucie bycia w obcym miejscu. To już nie dom. A później został sprzedany. Często jak się budzę to przez ułamek sekundy zastanawiam się gdzie jestem i czuję się tak jakby obco. Delikatnie gdzieś przelatuje mi przez głowę myśl "aha, to moja obecna rzeczywistość" i przestawiam się na tryb "normalnego życia". Mam nadzieję, że z czasem mieszkania tutaj zacznę się czuć jak w domu. Trochę tak się czuję, ale widzę, że to jest powierzchowne, nie tak głębokie jak mój prawdziwy, rodzinny dom w którym od dziecka miałam całą rodzinę, swoje miejsce i poczucie bezpieczeństwa.


Wracając do snów o Mamie, mam wrażenie, że mój umysł nie może ogarnąć, że jej nie ma. Zasłania się cały czas poczuciem żalu, kreuje ją sobie straszną, niekochającą mnie, żeby było łatwiej się rozstać. Ale przychodzi dzień taki jak dzisiaj, że tęsknota rozrywa mnie na kawałki. Samo pomyślenie o tym jak strasznie chciałabym ją zobaczyć wywołuje ból, a co dopiero myślenie o niej, że miała marzenia, że mnie kochała, siedziała w domu po cichu, piła kawę i robiła decoupage, robiła dla mnie piękne uczynki i że bardzo bym chciała iść z nią na grzyby a później napić się razem gorącej herbaty. Myślę, że mój umysł tak bardzo nie może sobie z tym poradzić, że tworzy straszne obrazy na jej temat, żeby chociaż trochę się zdystansować od tej ogromnej tęsknoty i emocji. Trochę do siebie dziś tych emocji dopuściłam, dużo płaczę. Mam ogromną nadzieję, że się kiedyś znów zobaczymy.


P.S. Do tej pory nie jestem w stanie mieć jej zdjęcia na widoku

1 wyświetlenie0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
Post: Blog2_Post
bottom of page