Jak wygląda hipnoterapia

Często ludzie pytają mnie o hipnoterapię. Wydaje się to czymś dziwnym, wiele osób pyta czy sesje się nagrywa, żeby wiedzieć co się mówiło lub robiło. Utrata świadomości podczas terapii to mit! Chciałabym podkreślić, że opisane poniżej sesje są jedynie opisem mojego doświadczenia. Nie wiem, czy wszystkie wyglądają w ten sposób. Nie mam również specjalistycznej wiedzy akademickiej ani praktycznej, aby oceniać jakość mojej terapii. Mam jednak nadzieję, że ten post pomoże wam zobaczyć jak to właściwie wygląda.
1. Na początek kilka danych:
Moja hipnoterapia odbyła się w 5ciu sesjach
Za każdą sesję zapłaciłam 350zł
Sesje odbywały się raz na 3-4 tygodnie, jednak osoby mające częstsze ataki paniki podobno powinny odbywać pierwsze sesje częściej
Sesje trwały około 1-2 godziny w zależności od wyboru rodzaju sesji przez terapeutę
2. Na czym polega hipnoterapia
Hipnoterapia polega na wejściu w stan bliski snu aby połączyć się ze swoją podświadomością i pracować z nią na obszarze emocji. Jest to praca bezpośrednio z emocjami. Podczas terapii jest się cały czas świadomym, odpowiada się na pytania lub daje ustalone wcześniej znaki, np. ruchem palca.
3. Pierwsza wizyta
Kiedy pierwszy raz przyszłam do gabinetu terapeutka odbyła ze mną około pół-godzinną rozmowę. Pytała dlaczego zdecydowałam się na terapię, a więc z jakim problemem przychodzę, jakie wydarzenia odbyły się w moim życiu, które mogły być traumatyczne, jakie emocje objawiają się najsilniej i najdłużej na dzień dzisiejszy, co przeszkadza mi dobrze funkcjonować. Wyjaśniła krótko na czym polega hipnoterapia i na czym skupimy się na pierwszej sesji. Kluczem było spisanie towarzyszących mi emocji, które zauważam na co dzień. To było dla mnie trudne zadanie, bo ciężko jest mi rozpoznać i nazwać swoje emocje. Terapeutka pomogła mi wymieniając kilka z nich, abym mogła zastanowić się czy mi one towarzyszą, jak często i jak intensywnie. Opowiedziałam krótko o swoich "mocnych" wydarzeniach z życia, a następnie określiłyśmy cel: było to uwolnienie się od lęku przed chorobami. Po tej rozmowie przystąpiłyśmy do pierwszej sesji.
4. Sesja hipnoterapeutyczna
Położyłam się na fotelu, takim, na którym jest się na wpół leżąco. Założyłam opaskę na oczy, która była przygotowana na oparciu (zdezynfekowana). Dopasowałam ją do rozmiaru głowy i upewniłam się, że jest mi wygodnie. Brzmi jak pierdoła, ale uwierzcie mi - leżenie godzinę podczas gdy w tył głowy wbija się rzep od opaski potrafi zaburzyć skupienie. Dodatkowo paniom polecam nie przychodzić w makijażu bo podczas sesji pojawiają się różne emocje, a więc zdarzają się łzy. Położyłam się na fotelu bez butów i przykryłam się kocem (również był przygotowany). W tle włączona była cicho relaksująca muzyka. Było mi bardzo komfortowo. Terapeutka wprowadziła mnie w stan relaksacji, była to taka medytacja prowadzona. Najpierw mówiła o relaksacji całego ciała przechodząc przez każdą jego część, następnie mówiła o tym, że idę po pięknym zielonym mchu w lesie, obmywam się tam z negatywnej energii w wodospadzie itd. Cały czas powtarzała sugestie abym się zrelaksowała jeszcze bardziej. Jest to bardzo przyjemna część, szczerze mówiąc nie wiem, czy sama potrafiłabym się tak zrelaksować i za każdym razem miałam myśli "ale to jest wspaniałe uczucie, dlaczego sama się nie relaksuję tak w domu?". Po części relaksacyjnej terapeutka przeszła do części wchodzenia w tak zwany trans. Miałam w wyobraźni schodzić po schodach, czasami było to przechodzenie przez drzwi. Często też wypowiadała słowo "trans", "głęboki trans" itp. Co to jest ten trans? Jest to stan podobny do snu czy głębokiej medytacji, ale -w przeciwieństwie do snu- jesteśmy świadomi tego co się dzieje. Na pierwszej sesji było mi trudno się temu poddać. Nie znałam terapeutki, nie wiedziałam co to za osoba i na czym to wszystko polega, więc świadomość była "w pogotowiu" i starała się trzymać kontrolę. Jednak zgodnie ze słowami terapeutki, nie przeszkadza to w odbyciu wartościowej sesji. Oczywiście im większy trans tym większy kontakt z podświadomością, a więc lepszy kontakt z emocjami i tym co w nas siedzi. I potwierdzam, czułam różnicę po tej sesji nawet pomimo tego, że nie weszłam w trans całkowicie (wiem to, bo np. słyszałam dźwięki z otoczenia)
Po części z wchodzeniem w trans nadszedł czas na pracę nad emocjami. Z tego co pamiętam zaczęłyśmy od smutku. Miałam wyobrazić sobie, że siedzę na piasku na plaży i że pojawiają mi się sytuacje z życia w których odczuwałam smutek. Każdą z tych sytuacji miałam zniszczyć, usunąć tak, aby całkowicie zniknęła. Jak już to zrobiłam to miałam iść po linii czasu dalej (od obecnej chwili wstecz lub od narodzin do tej chwili - obojętnie) i gdy pojawi mi się sytuacja, w której odczuwałam smutek - usuwać ją. Na początku wyobrażałam sobie, że je zakopuję, ale miałam wrażenie, że ciągle gdzieś tam są, więc zaczęłam te sceny palić zapalniczką, tak jakbym paliła klatki z filmu. Po spaleniu tego fragmentu filmu w miejscu dziury prześwitywało piękne niebo i słońce, był tam spokój i harmonia. I w ten sposób pracowałam nad usunięciem wszystkich sytuacji, w których odczuwałam smutek. Miałam pewne opory. Nie chciałam usuwać scen ze swojego życia, bądź co bądź ukształtowały mnie taką jaką jestem, dlaczego więc mam się ich pozbywać? Porozmawiałam po sesji o tym z terapeutką. Wyjaśniła mi, że podświadomość podsuwa mi same negatywne emocje, a nie całe sceny z życia, żeby o nich zapomnieć. My usuwamy tylko ten negatywny ładunek emocjonalny. Przy następnej sesji już nie miałam skrupułów. zamieniłam zapalniczkę na miotacz ognia ;). I tutaj można zobaczyć też kwintesencję hipnoterapii - po to się wchodzi w ten trans/głęboką medytację, żeby mieć dobry kontakt z podświadomością, wtedy ona sama podrzuca nam sceny przepełnione daną emocją. Przypominały mi się rzeczy z dzieciństwa o których dawno zapomniałam. Byłam na prawdę zdziwiona, że przypomniały mi się takie sytuacje!
5. Różne rodzaje sesji
Opisana wyżej sesja to jedna z kilku "rodzajów" które odbyłam podczas całej terapii. Oprócz pracy z emocjami (była ona niekiedy na prawdę nużąca. Usuwanie tych wszystkich wspomnień nie jest takie szybkie, a jeszcze trzeba powtarzać całość z każdą następną emocją i za każdym razem przejść przez linię życia), miałam sesję zwiększenia pewności siebie, poczucia własnej wartości czyli cofnięcia się do dnia narodzin oraz regresję hipnotyczną. Po każdej z tych sesji odczuwałam natychmiastową poprawę.
6. Efekty
Jak wspomniałam wyżej, po każdej z sesji czułam natychmiastową poprawę. Po sesjach z emocjami czułam się dużo lżejsza, spokojniejsza. Jeszcze przez kilka tygodni przypominały mi się różne sceny z życia w całkowicie nieoczekiwanych momentach, ponieważ podświadomość cały czas w tle pracowała i przerabiała te sytuacje. Po sesji na pewność siebie czułam się jak królowa życia, jakbym mogła wszystko! Dosłownie jakbym dostała tabletkę na pewność siebie, ale nie było to sztuczne a naturalne i fajne uczucie. Po sesji gdzie powróciłam do dnia swoich narodzin i zobaczyłam siebie jako bezbronny cud, bez uprzedzeń, bez wpływu innych, poczułam miłość do siebie, gotowość robienia to czego ja chcę, a nie inni, chęć walki o siebie, swoje zdanie i swoje marzenia. W regresji hipnotycznej było na prawdę dziwnie bo podchodzę do tego sceptycznie, ale jest to temat na osobny wpis. Do tej pory nie wiem co o tym myśleć. Pojawiły się silne emocje i szczerze mówiąc nie wiem na prawdę dlaczego, ale cała ta sesja była na prawdę dziwna.
Wszystkie te powyższe rzeczy działały jako taki "kopniak" przez jakiś czas, później zmniejszyły się. Jednak do tej pory odczuwam podwyższoną pewność siebie i poczucie własnej wartości. Jestem pewna, że jest to efekt sesji bo zmiany we mnie zaczęły się właśnie po tych sesjach.
Jeśli chodzi o cel główny: zmniejszenie lęku przed chorobami, niestety nie ustąpił on całkowicie. Może zmniejszył się trochę, może zmieniła się jego natura, ale nie zniknął. Ustąpiły mi również stany depresyjne, które miałam cyklicznie, raz na jakiś czas, na przemian z etapami lękowymi. Okresy wzmożonego lęku są teraz u mnie raczej spowodowane stresem, konkretnymi sytuacjami, nie odczuwam lęku wolnopłynącego w takim stopniu jak wcześniej. Hipochondria jest nadal. Myślę, że to dlatego, że nie dotarłam głęboko do swoich emocji bo bałam się ich, może trzymałam trochę kontrolę. W regresji hipnotycznej pojawił się ogromny lęk "z nikąd", ale opanowałam go, można powiedzieć że zdusiłam, bo nie chciałam przerywać sesji. Może tym warto byłoby się zająć w przyszłości?