Expectations vs Reality

Ostatnie tygodnie były ciężkie fizycznie i psychicznie. Kupno mieszkania, remont. Jeździłam tam codziennie, robiłam wszystko co tylko mogłam żeby skończyć go jak najszybciej i żebym mogła się przeprowadzić. Doprowadziłam się do skraju wytrzymałości, a to wszystko przez moje wymyślone oczekiwania.
Zaczęło się od tego, że czułam się bardzo zmęczona pracą, a klimat sezonu wakacyjnego i dostępnych dni wolnych popchnął mnie do podjęcia dość szybkiej decyzji zaplanowania urlopu. Byłam wtedy w związku i czułam presję ze strony partnera, żebyśmy chociaż trochę czasu spędzili razem (czyli wzięli urlop w tym samym czasie). Ciężko było się dogadać tak, żeby wszyscy byli zadowoleni. W końcu miałam dość, wpisałam urlop na pierwsze dwa tygodnie sierpnia - "co będzie to będzie". Oczywiście nie obyło się bez pretensji i okazywania tego, jak dużo musiał poświęcić żeby wziąć jeden tydzień który pokrywałby się z moim. Nie prosiłam go o to, była to jego decyzja za którą nie powinnam być "karana" wywoływaniem wyrzutów sumienia, ale to jest temat na inny post.
Postanowiłam, że załatwię tak dużo spraw jak się da i zacznę remont tak wcześnie jak to możliwe, żeby jeszcze zostało mi cokolwiek na odpoczynek. Byłam w stanie zrobić wszystko, żeby się wyrobić z remontem i przeprowadzką maksymalnie do końca urlopu. Jeśli zaczynaliście kiedyś remont to na pewno doskonale wiecie, że nigdy nie jest tak jak sobie zaplanujecie. Zawsze wychodzą jakieś kwiatki. I u mnie nie było inaczej. Remont opóźnił się bardzo mocno, urlop się skończył a ja wykończona codziennym siedzeniem tam od rana do wieczora musiałam wrócić do pracy. Moje oczekiwania co do zakończenia przeprowadzki w ciągu tygodnia a następnie odpoczynku w ciągu drugiego tygodnia nie zostały spełnione. Wizja braku dni wolnych od wakacji do końca roku była dla mnie straszna, a przecież wystarczyło wziąć pod uwagę, że sprawa może znacznie się przeciągnąć i zaakceptować to. Zaoszczędziłoby mi to stanów depresyjnych i wzmożonych somatów. I cóż takiego strasznego się wydarzyło czego tak bardzo chciałam uniknąć? Nic. Wróciłam do pracy, wdrożyłam się w codzienną rutynę, odpoczęłam fizycznie, zaczęłam uprawiać sport, czuję się świetnie. Wymyślona nagroda w postaci skorzystania z tygodnia ciepłych wakacyjnych dni nie była warta tego jak się czułam gdy moje własne oczekiwania względem przeprowadzki nie zostały spełnione.